Początek lat 30 nie był lekki dla Amerykanów. Załamana gospodarka, utracone majątki i masowe samobójstwa. Wtedy właśnie powstawały filmy 'ku pokrzepieniu serc', optymistyczne komedie -sielanki, screwballe... Nie wiem, czy ten film nie powinien się zaliczać do początków Screwballi... Cztery lata przed wybitnym 'It happened one night' Capry, a tak bardzo do niego podobny w wymowie.
Cóż takiego jest w filmie Forda? Niesamowity optymizm, groteskowe więzienie pełne sympatycznych ludzi, córka naczelnika przyjaźniąca się z więźniami (!) osławiony St. Louis znany z ucieczek (debiut Spencera Tracy!) i jego głupkowaty przydupas Dan. Do tego przystojny, młody Bogart w roli Steve'a który zakochuje się (z wzajemnością!) w niesłusznie osadzonej w więzieniu Judy, oraz jej były szef, oszust, który chce oszukać matkę Steve'a. Troszkę sytuacyjnego humoru, trochę slapsticku, dużo sympatycznej muzyki lat 30, dobre aktorstwo.
Dyszencję daję, ponieważ, jak wspomniałem, film jest jakby zapowiedzią serii nastrajającego optymizmem kina lat 30. Jest to debiut takich sław jak Bogart czy Tracy (wcześniej grali małe role w niemych filmach) i jest naprawdę przyjemny w odbiorze. Polecam!