PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7894}

Mroczne przejście

Dark Passage
7,6 3 581
ocen
7,6 10 1 3581
7,0 7
ocen krytyków
Mroczne przejście
powrót do forum filmu Mroczne przejście

Arcydzieło

ocenił(a) film na 10

Genialny film. Nigdy nie oglądałem takiego filmu, żeby trzeba było czekać ponad 20 min, by zobaczyć sylwetkę bohatera, a około 40 min by ujrzeć jego twarz. Naprawdę wielkie kino. Bardzo ciekawy,interesujący i pomysłowy film. Tylko końcówka trochę taka typowa, ale i tak daje 10.

użytkownik usunięty
kingjames7

A ja myślałem że "dycha" jest dla arcydzieł bezapelacyjnych...
Tym sposobem wyciąga sie przeciętne i dobre filmy w okolice oceny osiem i więcej...
To nie szkoła, od oceny nie zależy być czy nie być filmu.

ocenił(a) film na 7

W zasadzie to się zgadzam. Uwielbiam Bogarta, ale nawet "Wielki sen" czy "Sokół maltański" mają u mnie 9/10. Z drugiej strony rozumiem kolegą - zachwyt, i tyle.

ocenił(a) film na 10
marscorpio

dla mnie rowniez, arcydzielo, naj- naj lepszy film z bogartem

ocenił(a) film na 6
KinoManiak_12

Zastanawia mnie, co w tym filmie decyduje o jego wyższości nad innymi filmami z Bogartem? Zabieg point of view? Który w dodatku jest użyty jako odpowiedź na pytanie "Jak zrobić operacje na bohaterze?" - "Jak to jak? Wystarczy go nie pokazywać do operacji". Nie jest to użycie tego środka jako dogmy tylko jako ułatwienie realizacyjne i to naprawdę boli.

W dodatku większość filmów z Bogartem jest lepsza, chyba tylko "Pobij diabła" jest gorszy. Casablanca, Mieć i nie mieć, sokół, sahara, afrykańska królowa i wiele innych są o niebo lepsze. Proszę mi wytłumaczyć.

trzyczwarte

Nie ma co się czepiać tego zabiegu - spokojnie mogli kogoś podstawić w pierwszych scenach i dać tylko głos Bogarta, więc samo to mi nie przeszkadza, wręcz dodaje smaczku. Film nie jest arcydziełem fakt, ale ma klimat i doskonałą parę w rolach głównych - jednak do moich ulubionych filmów z Bogartem (widziałam ich do tej pory zaledwie kilka) się nie umywa.

ocenił(a) film na 6
aariciaa

"spokojnie mogli kogoś podstawić w pierwszych scenach i dać tylko głos Bogarta, więc samo to mi nie przeszkadza" to byłby dopiero kicz. przepraszam, ale tak by było.

ocenił(a) film na 7
kingjames7

Nie nazwałbym tego arcydziełem, ale film faktycznie ma coś w sobie. Wykorzystana technika point of view, o której wspomniał trzyczwarte, wymusiła na ekipie inny sposób realizacji, także gry aktorskiej, i co ciekawe trzymano się tego już do samego końca. Przez to miałem wrażenie nie tyle adaptacji, co ilustracji klasycznej powieści hard-boiled - pierwszoosobowy, małomówny narrator, śledztwo z przypadkowymi sukcesami etc.

Za tą "literacką" konwencją idą w parze także negatywy: bohaterowie wyjaśniają sobie zawiłości fabuły długo i cierpliwie. Całe szczęście, że reżyser oszczędził przedłużania scen - nawet zakończenie trwa ledwie chwilkę, choć przecież przez 70 kolejnych lat tylu pożal-się-Boże filmowców potrafiło celebrować takie momenty długimi ujęciami i podniosłą muzyką. Także sceny kręcone point of view były treściwe - to chyba pierwszy raz, gdy ten sposób pokazania akcji w filmie nie irytował mnie.

I jakoś przyjemnie się oglądało. 7/10 daję solidnym filmom, a ten - pomimo przeciętnego scenariusza - udało się zrealizować, korzystając z kilku ryzykownych technik.

ocenił(a) film na 6
kingjames7

No arcydzieło to jest w tym sensie że tak arcygenialnie można skopać tak dobre kino które trwało przez prawie godzinę. Od tego czasu serwuje się coś co smakuje jak najtańsza zupa na tanim bazarze, pomieszana z trocinami.

ocenił(a) film na 5
kingjames7

No nie wiem, gdzie tu arcydzieło. Cały film owszem, trzyma w napięciu, bo taka jest już jego konstrukcja, ale ta końcówka... Kompletny bezsens. Baba wyskakuje przez okno, byle tylko zrobić facetowi na złość i postawić na swoim. Jak na tak przebiegłą osobę, to nie lubiła chyba swojego życia, że tak sobie po prostu skoczyła.

Zwłaszcza, że praktycznie była nietykalna, bo jedyny świadek, jakiego miał Parry, leży martwy nad rzeką, bo Parry zamiast zaprowadzić go na policję (koleś byłprzestraszony, więc zrobiłby, co Parry każe), gdy jeszcze trzymał go na muszce , dyskutuje z nim, a potem się biją, przez co Perry traci jedynego świadka mogącego potwierdzić jego niewinność.

Gdybym ja trzymał na muszce mój dowód niewinności, zaprowadziłbym go na ulice i poprosił ludzi, żeby zawołali dowolny radiowóz i żeby policjant wysłuchał, co mój "dowód" ma do powiedzenia.

No i te zeznania na kartce papieru. Na co Parry liczył? Mógł przynajmniej przyprowadzić kogoś - może Boba, który wierzył w jego niewinność - aby podsłuchiwał przy drzwiach i potem był świadkiem, że słyszał, jak Madge przyznaje się do winy. Ale Parry był przebiegły i przyniósł jej formularze do podpisania.

Ten scenariusz tak bardzo się nie trzyma kupy, że nawet moja sympatia do Bogarta, nie złagodziła mojego rozczarowania.

Ale teraz wiem przynajmniej, na jakim filmie wzorował się Stephen King, piszac "Skazanych na Shawshank".

ocenił(a) film na 7
Sony_West

"nawet moja sympatia do Bogarta, nie złagodziła mojego rozczarowania"

Ależ, prawdziwa miłość wszystko przebacza. :P

ocenił(a) film na 7
kingjames7

Ah te San Francisco lat 40-tych i do tego Bogart w roli ściganego.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones