Gdy słyszymy słowo twardziel, od razu kojarzymy jakiegoś napakowanego, brutalnego dryla, z bliznamy i kamiennym wyrazem twarzy. Bogart był innym twardzielem. Owszem miał twarz pokerzysty, ale ta jego siła i "twardość" opierała się głównie na jego cynizmie i sile psychicznej. I chodź grywał w miłosnych, kobiecych melodramatach, grywał w nich twardzieli. Nie fizycznych, ale psychicznych. Mając na uwagę osobistość Bogarta, będę go kojarzył jako cynicznego, bezczelnego drania i myślę, że właśnie to było w nim piękne....