1941 rok, kino noir przedstawia bohatera bezczelnego, impertynenckiego, który na świecie jest, bo w zasadzie musi. Nie ma tu miejsca na wielkie idee czy wiarę w moralny porządek, zamiast tego jest broń, gangsterzy, skomplikowane relacje międzyludzkie i alienacja jednostki w wielkim mieście. Innowacja, której dzisiaj tak łatwo nie dostrzeżemy; to co kiedyś było odkryciem, dzisiaj znamy powszechnie z popkultury.
Przyznać muszę, że film ma niesamowity klimat i do dzisiaj to czuć - tę tajemnicę, intrygę. Tak jakbym znajdował się w barze pełnym papierosowego dymu, pod marynarką schowany był pistolet, a na przeciwległym końcu pomieszczenia siedziała piękna kobieta w futrze. Fabuła wciągająca; Bogart zagrał bardzo dobrze, na tyle, że nie wierzę, że nie miał takiego charakteru. Czapki z głów dla oświetleniowca, bo to jego praca pojedynczym reflektorem jest esencją tego filmu - cień napisów okiennych na podłodze biura detektywistycznego zostanie mi w pamięci.