Chciwość i strach - dwie najsilniejsze emocje, które rządzą gorączką złota. Dziś można by to z powodzeniem odnieść do stadnych zachowań giełdowych graczy. Jednym z pierwszych, słyszanych na kursach inwestowania zaleceń jest: "od początku załóż sobie jaki zysk cię zadowoli i później się tego bezwzględnie trzymaj, nie ulegaj pokusie jeszcze jeszcze większego zarobku". To mądrość, którą przyswoili już sobie co bardziej doświadczeni z dziewiętnastowiecznych poszukiwaczy złota. Cywilizacja idzie do przodu, instrumenty bogacenia się ewoluują, lecz ludzki umysł jest ciągle taki sam. Te same mechanizmy psychologiczne rządzą nami od tysięcy lat.
Choć nakręcony w epoce westernów klasycznych, obraz Hustona wyprzedza swoje czasy co najmniej o dwie dekady. Nie odnajdziemy w nim obdarzonych ponadludzkim refleksem rewolwerowców ani niestraszonych szeryfów. Nie ma dobrych kowbojów i złych Indian. Zamiast tego poznamy historię ludzi z krwi i kości, ze wszystkimi właściwymi im ułomnościami. Zobaczymy niezwykłą przemianę człowieka, który z biedaka staje się bogaczem, rodzącą się obsesję, destrukcyjną dla przyjaźni podejrzliwość oraz chciwość prowadzącą do najohydniejszych zbrodni. A wszystko to ubrane w pasjonującą historię i okraszone życiową prawdopodobnie rolą Bogarta.
WIELKIE KINO
9/10
A ja powiem tak. Film z klimatem, ale przerysowany. Naiwne aktorstwo. Czasami drewniane dialogi. I jak się zestawi z takim 'Rashomonem' (1950) z tej samej epoki, to już wcale nie ma pewności, czy tak wyprzedza epokę. Duży plus za efektowaną pracę kamery w fajnych krajobrazach. Ale żeby dać aż 9/10 to gruba przesada. Film miły, owszem, ale nawet 8/10 to już trochę dużo.