Normalna amerykańska rodzina z przedmieścia pewnego dnia zostaje napadnięta przez kryminalistów i stają się więźniami we własnym domu. Co wyjdzie z tej mieszanki charakterów pod jednym dachem. Ano przede wszystkim niezwykły pokaz aktorski. Choć jedynie ze strony Bogart i Marcha, reszta jednak denerwuje manierą typową dla lat 50 i ograniczonym zasobem min. Niemniej panowie z dwóch stron barykady dają radę.
Co do reszty- to szalenie wciągający film. Jak powtarza sam Griffin przez cały czas "tyk-tyk-tyk, zegar tyka"- czujemy upływające minuty, powolną desperację przestępców, coraz większy strach rodziny i rosnące zadowolenie policji gdyż trop wydaje się prowadzić do celu. W parze z rosnącym napięciem idzie niestety masa błędów logicznych i bzdurnych zachować, ale można to wybaczyć, bo emocji jest tu co niemiara. Nie opuszczają nas one aż do finału, dość przewidywalnego niestety.
Polecam wszystkim, poza osobami którym przeszkadza czasem naiwność scenariuszowych rozwiązań. Bo tutaj niestety jest dużo pomysłów, które do najinteligentniejszych nie należą. Ale poza tym jest dobrze. Stąd ocena wysoka.
Trafnie ujete, zakonczenie juz nie tak dobre ale za to cala reszta stoi na dobrym, mrocznym poziomie, dosc mocny film co na pewno jest atutem.
Ja to już chyba nie mogę filmów z Bogartem oglądać, strasznie mnie drażni jego maniera, a do tego praktycznie w każdym filmie gra prawie tak samo... Trochę drewnem zalatuje od niego, musiałem wyłączyć po 20 minutach.